Wiolonczela
Myślałam, że coś się stało, bo wczoraj pół dnia sprzątała. Wygarnęła kocie kłaki spod kredensu, odkurzyła dokładnie Fortepian i zegar, powpychała książki na półki i kazała dzieciom wymienić żwirek w kuwecie. Kiedy zaczęła gotować pomyślałam, że szykuje się coś dużego. Koncert? Audycja? Byłam bardzo ciekawa, nie mogłam się już doczekać dzisiejszego dnia. I co? I nic! Nic wielkiego. Po prostu przyjechał Pianista. I po co było to wszystko ? On się w ogóle nie zna na wiolonczelach, co z tego, że świetnie gra na fortepianie. Ledwo na mnie zerknął, nawet nie wziął do ręki.
-Posłuchaj, jaki ma dźwięk – sama gra – mówiła, niemiłosiernie piłując mnie smyczkiem.
– Sama nie gra, odpowiedział jej logicznie.
Dodał jeszcze, że wyglądam na porządny instrument i całkiem stracił zainteresowanie.
Też coś. Mam tylko 4 struny, a fortepian 88 klawiszy, ale to nie znaczy, że można mnie lekceważyć!
Poza tym widziałam jak na nią patrzył, kiedy się odwróciła. Zdaje się, że ciągle nie wierzy, że jej się to uda, ale ona jest uparta. Jak osioł.
E.B.
Przyjechał Pianista . Wszedł do pokoju, usiadł tam gdzie zwykle i sięgnął po ciasteczko.
-Grasz na wiolonczeli? – zapytał, zdejmując okruszki ze spodni.
Aha. Więc zauważył pulpit i nuty. A wcale nie wyglądał jakby zauważył.
-Tak, tak, zaraz Ci pokażę – powiedziałam i poszłam do drugiego pokoju przynieść Wiolkę.
-Wiem, jak wygląda wiolonczela, zawołał za mną.
Wiem, że wie, ale przecież musiałam mu ją pokazać! Chyba mu się spodobała, i wygląd, i dźwięk..
– Będę z ciekawością śledził postępy – powiedział, a twarz mu nawet nie drgnęła, patrzyłam dobrze.
Nie jestem pewna, co tak naprawdę myśli, ale zgodził się nagrać akompaniament do ślicznego i średnio zaawansowanego utworu „Pojedziemy na łów”.
A potem zastanawialiśmy się, co nagrać jako gwiazdkowy prezent dla moich dzieci. Coś z „Baśni dźwiękiem pisanych” Garści, czy może z „Albumu dla młodzieży” Schumanna? Albo „Łatwe utwory Bacha”?
Tylko czy muzyka napisana z przeznaczeniem do nauki gry nadaje się też do nauki słuchania?
Chciałabym, żeby dzieci umiały słuchać, żeby rozumiały relacje między dźwiękami i instrumentami (ale nie tak, jak to się robi na tzw. kształceniu słuchu w szkole muzycznej).
Żeby słyszały a nie „wyobrażały sobie” muzykę. Ale to chyba temat na osobny wpis.