Kto jest czyj…

To nie ja panuję nad …

To nie ja panuję nad wiolonczelą, to ona panuje nade mną.

Żłobi bruzdy w palcach i kolanach, prostuje plecy, zmienia mięśnie. Szuka sobie miejsca, dopasowuje mnie do siebie.

Wydobywa ze mnie nawet to, co chciałabym ukryć; każdą słabość, niepewność, każde wahanie. Obnaża je i wyszydza. Nie ma litości, nie obchodzi jej mój ból, nie zwraca uwagi na ograniczenia.

Zmienia moje ciało i duszę. Hartuje, wzmacnia, otwiera. „Moja Viola” mówię, ale to nie ona jest moja, to ja jestem jej.

 



Rysa na lakierze

Loki i Lori:

-…

Loki i Lori:

– Fajnie było Lori, co nie?

– Super!  A najlepsze, jak sie tą szmatą  zamachła i jej  wpadła do tego barszczu co stał w zlewie.

– No! Szmata się zamoczyła i bryzg poszedł przez całą kuchnię, normalnie tak żem się obśmiała jak nigdy!

– Dobrze że to pudło grające postawiła przy kredensie, było się za czym schować. Ślizgie jest trochę, ale ma się te pazury!

– Ale powiem Ci Lori, że to wszystko przez chytrość. Przecież myśmy tylko chciały spróbować  tego kotleta z patelni, wszystkich byśmy jej nie zjadły.

– Właśnie, Loki, tylko troszkę jednego żem skubła, a ona zaraz psik! psik!  i za szmate się łapie.  No to żem zeskoczyła, a potem łapy mi się rozjechały i co, miałam zlecieć?  A poza tym nie nasza wina, że postawiła to przy kredensie.

– Jasne, że nie nasza. Żeby chociaż to było porządne pudło, takie, co to da się wejść do środka i schować, albo chociaż przespać. Gdzie tam. Tylko hałas robi, spać porządnemu kotu nie daje.

– Racja Loki, racja.

– Dobra, wyjrzyj, może już jej przeszło

Wiolonczela

Że też ją coś podkusiło, żeby je tu przywozić! Dwa koty! Osiem łap, czterdzieści pazurów, ostrych jak szpilki! Czterdzieści ! Wciąż się trzęsę. No bo wyobraź sobie, że stoisz sobie spokojnie, drzemiesz w ciszy, a tu nagle łubudu! Ktoś na Ciebie znienacka skacze  i drapie! Dobrze chociaż, że mnie nie przewróciły, ale  teraz mam rysy, cztery, białe, głębokie, takie do żywego drewna!  Przebrzydłe futrzaki !

E.B. :

Dzieci  nazwały koteczki Lori i Loki. Loki jest czarno-biała, a Loki bura w cętki.  Jak zwał tak zwał, ale świetnie się już zadomowiły. Bawią się i przychodzą mruczeć na kolana. Chyba ktoś je karmił ludzkim jedzeniem, bo wprawdzie jedzą suchą i mokrą karmę, ale jak tylko otworzę lodówkę, przybiegają i miauczą wniebogłosy. I wszystko im smakuje, nawet suchy chleb, a przecież nie chodzą głodne. Wczoraj dobrały się do kotletów. Zostawiłam je na patelni, żeby przestygły i wyszłam na chwilę, a one natychmiast skorzystały z okazji.  Wystraszyłam się, że poparzą sobie łapy o gorącą płytę, a że byłam za daleko, żeby je od razu zdjąć,  machnęłam na nie z daleka szmatą. Bardzo sprytnie, bo koniec po drodze zamoczył się w garnku z barszczem i trochę się chlapnęło. Tu i ówdzie.  No nic, kuchnia i tak wymaga już malowania. Gorzej trochę, że jak uciekały, to chcąc wskoczyć na drapak odbiły się od wiolonczeli, a że jest śliska, to któraś pomogła sobie pazurkami. Na szczęście to tylko mały odprysk, wystarczy odrobinka lakieru i tyle.  Ale chyba jednak instrumenty i koty nie za bardzo do siebie pasują.

Fortepian:

Dopiero teraz to zauważyłaś? !!!

Jak przewieźć wiolonczelę

Viola, jeśli już …

Wiolonczela, jeśli już musi, podróżuje ze mną na tylnym siedzeniu samochodu, przypięta pasem.

Zanim zabierze się instrument w podróż autobusem albo pociągiem warto sprawdzić regulamin przewoźnika. Niektórzy nie wymagają dodatkowych opłat, inni tak, lepiej upewnić się wcześniej.

W samolocie raczej nie należy przewozić wiolonczeli w luku bagażowym. Będzie tam narażona na zmiany temperatur, a dodatkowo obsługa lotniska często nie obchodzi się z bagażami zbyt delikatnie. Poza tym bagaż czasem się gubi i trudno powiedzieć, w jakim stanie będzie nasza wiolonczela kiedy się już odnajdzie. Jeśli się odnajdzie.

Wiolonczela jest zbyt duża, żeby lecieć jako bagaż podręczny, dlatego żeby mogła lecieć w kabinie, obok nas, trzeba wykupić dla niej dodatkowy bilet, przy czym zazwyczaj jest to cena samego biletu, bez opłat dodatkowych. Przewóz należy zgłosić przy rezerwacji biletu i oczywiście zapoznać się wcześniej z wymaganiami przewoźnika.

Jeżeli instrument ma więcej niż 50 lat  potrzebna jest zgoda konserwatora zabytków na wywóz, którą wydaje  na podstawie ekspertyzy lutniczej. Jeżeli instrument jest młodszy, też warto mieć przy sobie ekspertyzę lutniczą dla ewentualnej kontroli celnej. Warto przed podróżą zadzwonić do konserwatora i upewnić się, czy przepisy się nie zmieniły.

Szerokiej drogi!