E.B.
Jak człowiek na co dzień prowadzi samochód, potrafi pisać bezwzrokowo na klawiaturze, zawiązać sznurówki i zapleść warkocz, to mu się wydaje, że z koordynacją obu rąk wszystko u niego w porządku. Otóż nie.
Wystarczy zmienić kierunek. Prawa ręka macha na ten przykład w pionie, lewa w poziomie, obie dla utrudnienia w innym tempie. I już. Okazuje się, że lewa nie nadąża za prawą albo odwrotnie, że palce zginają się jak tam któremu pasuje i że po chwili zmiast dwóch różnych kierunków ruchu mamy jakiś jeden, skośno – uśredniony. A właśnie koordynacja, a zarazem niezależność rąk to w grze na wiolonczeli podstawa. Wyćwiczenie tych umiejętności to nie jest zadanie niemożliwe, tylko najpierw trzeba sobie uświadomić swoje braki w tym względzie, a następnie ćwiczyć. I jeszcze trochę ćwiczyć.
W tym celu można wykorzystać znany i lubiany utwór pt. „Trzy kurki”, ale żeby nie umrzeć z nudów i nie wyrzucić instrumentu za okno, a nauczyciela za drzwi gram “French Folk Song”, czyli francuską, a jakże, piosenkę ludową:
A do Kurków jeszcze będziemy wracać.
Wiolonczela:
Co za ulga, no naprawdę! Nowy utwór. Trochę więcej nut i w trochę innej kolejności, niż poprzednio. Palec czwarty, czwarty, czwarty, palec trzeci, trzeci, trzeci i tak to leci. Najpierw na A, potem na D i na odwyrtkę. Na razie udaje jej się nie mylić trzeciego z czwartym. Czasami. Znaczy się, talent matematyczny obecny.