To nie ja panuję nad wiolonczelą, to ona panuje nade mną.
Żłobi bruzdy w palcach i kolanach, prostuje plecy, zmienia mięśnie. Szuka sobie miejsca, dopasowuje mnie do siebie.
Wydobywa ze mnie nawet to, co chciałabym ukryć; każdą słabość, niepewność, każde wahanie. Obnaża je i wyszydza. Nie ma litości, nie obchodzi jej mój ból, nie zwraca uwagi na ograniczenia.
Zmienia moje ciało i duszę. Hartuje, wzmacnia, otwiera. „Moja Viola” mówię, ale to nie ona jest moja, to ja jestem jej.