Kto jest czyj…

To nie ja panuję nad …

To nie ja panuję nad wiolonczelą, to ona panuje nade mną.

Żłobi bruzdy w palcach i kolanach, prostuje plecy, zmienia mięśnie. Szuka sobie miejsca, dopasowuje mnie do siebie.

Wydobywa ze mnie nawet to, co chciałabym ukryć; każdą słabość, niepewność, każde wahanie. Obnaża je i wyszydza. Nie ma litości, nie obchodzi jej mój ból, nie zwraca uwagi na ograniczenia.

Zmienia moje ciało i duszę. Hartuje, wzmacnia, otwiera. „Moja Viola” mówię, ale to nie ona jest moja, to ja jestem jej.

 



ABRSM

ABRSM – The …

ABRSM – The Associated Board of the Royal Schools of Music czyli Rada Brytyjskich Królewskich Szkół Muzycznych.
ABRSM to organizacja skupiająca brytyjskie szkoły i konserwatoria muzyczne:
„Do zadań organizacji należy popularyzacja muzyki klasycznej i jazzowej, propagowanie korzyści z czynnego udziału w życiu muzycznym, doskonalenie kształcenia muzycznego, ustalanie i podnoszenie standardów nauczania.”.
ABRSM co roku organizuje egzaminy 93 krajach. Zaliczenie egzaminu jest potwierdzeniem wykształcenia muzycznego na danym poziomie.
Jeśli chodzi o wiolonczelę, to poziomów jest osiem, każdy poziom przewidziany jest na dwa semestry. Poziomy 1- 5 obejmują mniej więcej naszą szkołę pierwszego stopnia, poziomy 5-8 szkołę drugiego stopnia. Można też zdawać egzamin magisterski, a nawet, o ile dobrze zrozumiałam, doktorski.
Wymagania każdego poziomu są dokładnie opisane w syllabusach, podane są utwory, które należy zagrać, zakres teorii do nauczenia. W sklepie ABSM można też kupić zestawy podręczników, a na YT publikowane są filmy z przebiegu egzaminu i przygotowujące do egzaminów.
Nawet jeśli się nie zamierza zdawać można , dla własnej ciekawości sprawdzić, na jakim poziomie się jest.
Egzamin jest przeprowadzany nie po to, żeby komuś udowodnić, że nic nie umie, ale żeby sprawdzić w miarę rzetelnie, co umie i czy umie to, co umieć na danym poziomie powinien, dlatego jest na nim dokładnie to, co jest podane w syllabusie. Nie mniej, ale też nie więcej.
Można zdawać część teoretyczną i praktyczną, ale można też podejść tylko do części praktycznej , wtedy jako wynik otrzymuje się nie ocenę, ale tzw. wskazówki wykonawcze.

Ponieważ do egzaminu może przystąpić każdy, niezależnie od wieku i tego, gdzie się uczy, ja też to planuję, jak już dotrę do poziomu piątego. Teraz, po prawie dwóch latach nauki jestem tak gdzieś pomiędzy drugim a trzecim stopniem jeśli chodzi o granie, a pomiędzy trzecim a czwartym pod względem teorii muzyki.

Link do strony angielskiej :

http://pl.abrsm.org/en/home

Link do strony polskiej :

http://www.abrsm.pl/

 

Strach, strach, strach…

Doszłam do wniosku, …

Doszłam do wniosku, że największą i najtrudniejszą do pokonania przeszkodą, jaka stoi przede mną w mojej jakże błyskotliwej karierze wiolonczelistki, jest  strach przed oceną i błędem.

Zazwyczaj już w przedszkolu uczymy się, że błąd to zło, najgorsze, co się może zdarzyć. Za wszelką cenę nie należy popełniać błędów. A jak się już je popełni, to trzeba się wstydzić. „Nic nie umiesz, dwója! Jedynka! Beztalencie! Katastrofa!”  Co za horror…

Później dowiadujemy się wprawdzie, że  „człowiek uczy się na błędach”, że „jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”, ale jest już za późno, co się wdrukowało, nie da się tak łatwo oddrukować .

Przynajmniej w moim wypadku. Obawa przed  błędem,  przed ośmieszeniem się, przed oceną tkwi gdzieś głęboko w podświadomości. I przeszkadza.

Na ostatniej lekcji mój Nauczyciel powtórzył po raz tysięczny, żebym grała swobodnie, szerokim smyczkiem, całą jego długością. A ja nic. No nic, jak ten pień zmurszały i głuchy, wciąż to samo. Zbliża się trudne miejsce,  ręka automatycznie się usztywnia i ładny dźwięk diabli biorą.

Oglądałam kiedyś na YT filmik, na którym paroletni maluch wymiatał na wiolonczeli jakiś trudny utwór. Grał w  pozycjach, śmigając paluszkami po gryfie i smyczkiem po strunach. I wcale, zupełnie, kompletnie ani trochę się nie przejmował tym, że intonacja nie taka, że coś się pomyliło, że wypadł z rytmu. Otóż to! Też tak chcę! Tylko jak to zrobić?

Chyba muszę poważnie porozmawiać z Pianistą. Mówił mi kiedyś, że im gorzej umie jakiś fragment utworu, tym głośniej i pewniej  gra. Tylko że on ma za sobą lata praktyki…

P.S.

Jest na to „oddrukowanie”  całkiem sporo sposobów. Kilka wypróbowałam, ale jak na razie żaden nie działa tak w pełni. Jeszcze o tym napiszę.